Klasyczny wybór, czyli youngtimery do 10 tysięcy zł

przez | 10 sierpnia, 2018

Moda na motoryzację z lat 90 – tych i nieco straszą skłania coraz większą grupę kierowców do zakupu pojazdów z czasów, gdy ekonomia i ekologia oznaczały niskie zużycie paliwa i ponadprzeciętną trwałość. Faktem jest, że tym konstrukcjom zarzuca się niski poziom bezpieczeństwa i wysoką emisję pyłów do atmosfery. W tym jest dużo prawdy, ale specjaliści od konstrukcji samochodowych uważają samochody z lat 90-tych za przemyślane pod każdym względem. Podkreślają ich jakość, której autorami byli inżynierowie a nie księgowi.

Motoryzacja lat 80 i 90-tych nie jest tak odległa pod względem technologii od dzisiejszych konstrukcji jak się powszechnie uważa. Już wtedy pierwsze konstrukcje dysponowały poduszkami powietrznymi, ABS-em, wzmocnieniami w drzwiach czy kontrolkami zapięcia pasów. Powszechne były elektroniczne sterowania szybami, zamkami czy nawet fotelami. Jedyne, co z dzisiejszej perspektywy może przeszkadzać to tworzywa sztuczne, których technologia produkcji nie była jeszcze dopracowana oraz brak rozbudowanych pokładowych systemów rozrywki.

… ale właściwie po co?

Znaczna grupa klientów w wieku “40+” pamięta motoryzację, kiedy w opisie pojazdu nie liczył się rozmiar wyświetlacza, dostęp do internetu czy ilość “gwiazdek” i “procentów”. Wtedy dostawali produkt, który ma po prostu jeździć i ma nie psuć się a jeżeli już to do jego naprawy wystarczą podstawowe narzędzia. Dziś powraca się do tamtych czasów z wielką sympatią. W ślad za nimi podążają młodsi, którzy nie chcą mieć jeżdżącego komputera, dla którego “stare 7 litrów” to nowe “4,5” i nie mają zamiaru z każdą usterką jeździć do “specjalistów” z ASO.

Przełom lat 80 i 90-tych to czasy, kiedy nie było SUV-ów a zamiast tego można było kupić lekką i szybką Hondę, “wiecznego” Mercedesa, kultowe Daihatsu z litrowym dieslem, Toyotę Carinę, której napęd kilkukrotnie przeżywał “blacharkę” i oczywiście Golfa II. generacji, który już wtedy był “Królem Polskiej Wsi”. To czasy lekkich i zwinnych “Francuzów”, luksusowych limuzyn z Włoch i brytyjskich Hond, które przybrały “rowerową” nazwę. Wśród nich oczywiście nasz Polonez, który wtedy zaliczył wiele modernizacji.

Dlaczego chcemy ich powrotu? Przypominają nam młodość i czasy, gdy nie były dla nas nieosiągalne. Były “czymś” lepszym niż nasz “Maluch”, który i dziś staje się popularnym youngtimerem a i jego ceny rosną. Wtedy chcieliśmy “Zachodu” i nieskażonej socjalizmem i komunizmem myśli technicznej. Ta była zwyczajnie lepsza niż to, co oferowały wschodnie fabryki montujące głównie licencje. Dziś technika z tamtych czasów ma szansę powrotu w odnowionej formie i jest o wiele lepsza niż to, co obecnie oferują nam producenci.

Youngtimer do 10 tys. zł

Prawdziwy wysyp modeli w cenie do 10 tysięcy wcale nie oznacza wielu dobrych egzemplarzy. Wprost przeciwnie – “Janusze Youngbiznesu” znaleźli na rynku niszę, dzięki której próbują pozbyć się starych i zaniedbanych egzemplarzy, które jedynie “cieszą oko” za sprawą dobrze utrzymanej “blacharki”. Większość ofert należy postrzegać jako minę, która w momencie wybuchu wyssie wszystkie Wasze pieniądze a Was zostawi pogrążonych w depresji. To, że pierwszy youngtimer powinien być tani, nie oznacza, że musi być “skarbonką”.

Kryteria oceny

Cena to nie jedyne kryterium wyboru. Staraliśmy się porównać jakość oferty do poziomu cen i w ten sposób ocenić jakość poszczególnych modeli. Przy wyborze kierowaliśmy się zasadą “ograniczonego zaufania” względem handlarzy oraz ofert zawierający słowa “kultowy”, “jedyny taki”, “okazja” itp. Celowo pominęliśmy oferty z komisów, których publikacja odbywa się cyklicznie (trudne do sprzedaży z powodu przypadkowo wykrytych usterek). Zestawienie oparte jest na obserwacji rynku i jest wolne od preferencji piszącego czego dowód znajduje się poniżej.

Czego nie kupować?

Duże “premium” w tej cenie to gwarancja dużych wydatków. Zatem odpadają okazję w postaci Audi A8, Mercedesa ML, BMW serii 7, Lexusa LS czy Range Rovera. Choćby Was rodzina torturowała żeby pobić Passata, którego kupił właśnie Wasz sąsiad, nie kupujcie w tej cenie żadnego luksusowego samochodu z lat 90-tych. Za takie pieniądze możecie kupić pojazd mniejszy w lepszym stanie technicznym. Nie będzie to “premium”, ale z pewnością nie wyczyści Wam konta. A co z sąsiadem? Niech cieszy się ze swojego wyboru.

W przypadku pojazdów w wieku 25-30 i więcej lat handlarze wiedzą, że klient nie nabierze się na “okazję”. Często zamiast niej mamy “serię limitowaną” lub “od pierwszego właściciela”. Pamiętajcie, że w tym przypadku ceny każdej serii limitowanej to nie kilka procent więcej jak w przypadku młodszych roczników, ale nawet kilkukrotność ceny modelu podstawowego. Co do pierwszego właściciela – dokumenty z lat 80-tych łatwo podrobić dzięki dzisiejszej technice. Uważajmy, bo możemy sporo stracić.

Co polecamy?

Polonez Caro/Atu/Plus 1.4 16V – zachodnia technologia w Polonezie z połowy lat 90-tych to nie tylko mocniejsze hamulce i 103 – konny silnik. To lepsze osiągi, mniejsze zużycie paliwa i poczucie niezawodności – tak obce klientom FSO. Typowe usterki Poloneza znają wszyscy. Na szczęście koszt części i robocizny jest mały a wszystko dzięki mieszance techniki Fiata z lat 60-tych z silnikiem, który Rover opracował wspólnie z Hondą. Pomimo wzrostu cen Polonezów w ostatnich latach, zadbane 1.4 kupimy za 6-8 tys. zł i będzie to najlepsza inwestycja.

Polonez Atu Plus

Źródło: autoviva.com

VW Golf 2 1.6/1.8 – tak, jest nudny, oczywisty i przeciętny, ale egzemplarze z końca produkcji często są dobrze wyposażone. Choć części do tego modelu są tanie to nie pozostało ich zbyt wiele. Większość przez lata była intensywnie eksploatowana i zwyczajnie została już przetopiona. Wniosek? Golf 2 1.6 nawet w “gazie” to nie jest już “wiocha” a pod remizą został zastąpiony przez “Czwórkę”. Dobrze utrzymany Golf tej generacji z w/w silnikiem wyceniany jest na 4-7 tys. zł. Drogie “perełki” z tym silnikiem radzimy omijać, gdyż są mocno przeszacowane.

VW Golf 2 1.8

Źródło: archiwum OLX

Audi 80 2.0 – kabrioletu za te pieniądze nie polecamy, ale “zwykła 80-tka” z popularnym silnikiem nie musi być nudna. Audi z tym silnikiem to synonim jakości i długowieczności. Jest tanie w utrzymaniu, co w tym segmencie nie jest oczywiste. Problemem jest znalezienie egzemplarza w dobrym stanie technicznym a jeżeli się taki znajdzie, wówczas nie należy zwlekać z decyzją. Egzemplarze wyprodukowane po 1990 roku są dobrze wyposażone a ceny najlepszych “okazów” wahają się od 5,5 do 7,5 tys. zł. Droższe są jedynie wersje z 6 – cylindrowymi silnikami.

Audi 80 B4 2.0

Źródło: archiwum OtoMoto

Toyota Corolla E8 1.8D – mały, lekki “Japończyk” z silnikiem wysokoprężnym czyli marzenie większości Polaków w latach 80-tych. Dziś to wyjątek. Większość z nich wyginęła przez słabe blachy. Koszt serwisu jest wysoki a części trudno dostępne, ale na szczęście to Toyota z “dawnych lat” zatem jest niezawodna. Pomimo tego, że być może doczekamy się zakazu wjazdu diesla do miasta – naprawdę warto. Za egzemplarz do prac blacharskich zapłacimy 3-5 tys. zł, wersja “bez wkładu finansowego” to zwykle 8-10 tys. zł, ale bywają i droższe.

Corolla E8 1.8D

Źródło: archiwum olx

Renault 5 1.4-1.7 II gen. – słynny francuski “Maluch”, który od samego początku był pomyślany jako samochód dla kobiet. Najprostsza francuska technika połączona z funkcjonalnym nadwoziem. “Piątka” – jak każde Renault, ma swoje “humory”, ale jest zaskakująco wygodna i poręczna w ruchu miejskim. Potrafi być również dobrze wyposażona. Koszty napraw – jeżeli to wersja bez “elektryki” – są niskie. Wersja Baccara wymaga więcej troski. Ceny “Piątki” są różne – “zwykłe” wersje w dobrym stanie technicznym to 3-5 tys. zł, za usportowione modele lub luksusową Baccarę zapłacimy ok. 8-9 tys. zł.

Renault 5 1.7 Monaco

Źródło: Car and Classic

Ford Scorpio Mk 1 V6 – w latach produkcji był obiektem kpin ze strony klientów niemieckich marek premium. Po latach okazało się, że nie jest wcale taki straszny jak o nim piszą. Duża limuzyna za niewielkie pieniądze. Tylny napęd, bogate wyposażenie i mocny silnik, ale łyżką dziegciu jest korozja, głupiejąca elektronika i awaryjny osprzęt silnika. Dlaczego to “coś” polecamy? Nie ma ich już wiele, co z pewnością wpłynie na ceny a za takie pieniądze nie znajdziecie nic większego. Za egzemplarz w dobrym stanie zapłacicie 5-8 tys. zł.

Scorpio Mk1 V6 Cosworth

Źródło: Wikimedia

Mazda 626 II gen. 2.0 – marzenie ostatnich lat PRL-u i początku lat 90-tych. Tak, jej blachy już dawno zjadła rdza, ale solidny napęd i funkcjonalność sprawia, że dziś jest to model poszukiwany. Niestety, znaleźć egzemplarz, który nie wymaga interwencji blacharza graniczy z cudem. Dostęp do tanich części zamiennych nie jest problemem (gorzej z ich jakością). Oryginalne części są bardzo drogie. Ile wydać na Mazdę? Jeżeli nie zjadła jej jeszcze rdza lub została dobrze naprawiona – 5 tys. zł, egzemplarze od “pasjonatów” to koszt 8-9 tys. zł.

Mazda 626 2.0

Źródło: carsot.com

Isuzu Trooper 2.6 Mk 1 – solidna terenówka na ramie z prostym silnikiem benzynowym lub powolnym dieslem to dziś rzadkość. Trooper nie jest mistrzem sprintu, ma ręcznie dołączany napęd i występuje w dwóch długościach nadwozia. Nie jest bogato wyposażony, ale nadrabia imponującymi zdolnościami terenowymi i łatwością napraw. Części nie są drogie, ale ich dostępność potrafi wystawić nas na test cierpliwości. Co w zamian? Za cenę 8-10 tys. zł mamy solidną terenówkę w dobrym stanie technicznym. Większej w tej cenie nie warto kupować.

Trooper Mk1

Źródło: YouTube

Opel Kadett E 1.6 Cabrio – youngtimer cabrio poniżej 10 tys. zł? Oczywiście, że tak. To jedna z najtańszych możliwości jazdy bez dachu, ale trzeba się liczyć z tym, że rdzewieje w szalonym tempie. To kabriolet “starej daty” czyli nadwozie usztywnione jest pałąkiem “przeciwwywrotnym”, w środku jest dużo miejsca dla czterech osób a w bagażniku zmieści się “coś” więcej niż jeden plecak. Wersje z silnikami 1.6 lub 1.8 w doskonałym stanie technicznym to wydatek 5-8 tys. zł, ale trzeba uważać na “jedyny taki”, bo ich stan jest … byle jaki. Nawet do rymu …

Kadett E 1.6 Cabrio

Źródło: AutoWeek

Citroen BX 1.6/1.9 – lekki, pakowny z zaawansowaną techniką. Do niedawna postrzegany jako nic nie warty szrot a dziś powoli staje się cenionym youngtimerem. Tak, ma typowo francuskie przypadłości – wariującą elektrykę i czasem zwyczajnie nie chce “zapalić”, ale “hydro”, wbrew opinii różnych “znafców”, nie jest awaryjne i jest tanie w naprawach – oczywiście pod warunkiem regularnego serwisu. Obecnie ceny powoli zaczęły rosnąć i egzemplarz z silnikami 1.6-1.9 w dobrym stanie kupimy za 6-9 tys. zł. Mocniejsze wersje są wyraźnie droższe. Diesli nie polecamy.

Citroen BX 1.6

Źródło: Pinterest

Honda Accord 3. gen. 2.0 Aerodeck – ten Accord to powiększony Civic i japoński konkurent dla Volvo 480. Potrafi “pić” olej litrami (jak prawie każda Honda), jest lekka, nie zapewnia odpowiedniego poziomu bezpieczeństwa i ma otwierane reflektory. Na ogół jest bogato wyposażona, zużywa rozsądne ilości paliwa, ale straszy cenami oryginalnych części. Wadą większości egzemplarzy jest rdza i wyeksploatowany silnik, gdyż właścicielem mógł być przysłowiowy “Seba”. Jeżeli tak nie było, wówczas warto wydać 7-9 tys. zł na tą rzadką wersję nadwozia. Z czasem będzie droższa.

Accord Aerodeck

Źródło: Retro Rides

Skoda Rapid 130/135 – im młodsza tym tańsza. Czeskie Porsche jeździ prawie tak, jak 4 – krotnie mocniejszy oryginał. Niestety potrafi się przegrzewać. To “prawdziwa Skoda” czyli ma wiele drobnych wad, ale jej konstrukcja jest prosta a części tanie, choć są problemy z ich dostępnością. Skoda z tylnym napędem i silnikiem z tyłu zaczyna być ceniona i jej ceny powoli rosną. Na rynku jest ich coraz mniej co winduje ceny. Za egzemplarz w dobrym stanie technicznym zapłacimy ok. 6-7 tys. zł, ale to “promocja ograniczona czasowo” bo ceny wkrótce zaczną rosnąć.

“Czeskie Porsche”

Źródło: Skoda

Daihatsu Feroza – rywal Suzuki Vitary, ale niedoceniony przez rynek. To solidna mała terenówka z japońską techniką i silnikami, które mają … niemiecki rodowód. Silnik 1.6 to konstrukcja BMW. Feroza wygląda jak miniaturka Toyoty Land Cruiser serii 70 i w zasadzie jest tak samo dzielna w terenie. Jest trwała i niezawodna, ale ceny części i ich dostępność są typowo “japońskie”. Uwaga na rdzę na progach i pod hardtopem. Zadbaną Ferozę z początku produkcji kupicie za 6,5-8 tys. zł i będą to dobrze ulokowane pieniądze.

Daihatsu Feroza

Źródło: Katalog Samochodów

VW Passat B3 2.8 12V – Passata się kocha lub nienawidzi, ale jest tani w utrzymaniu, trzyma cenę i … potrafi być luksusowy. Ta wyjątkowa wersja to unikat, gdyż było ich niewiele. Nowy 6 – cylindrowy silnik o mocy 174 KM pozwalał rozwijać duże prędkości i był zaskakująco trwały. Model B4 jeszcze nie zdobył uznania na rynku youngtimerów, ale B3 z wyjątkowym silnikiem powoli zaczyna być ceniony. Na ile? Zwykle to poziom 7-8 tys. zł za dobrze utrzymany egzemplarz. Tańszych nie polecamy, gdyż naprawa zużytego napędu wiele kosztuje.

Passat B3 2.8

Źródło: passat4sale.ca

Suzuki Samurai SJ 413 – mały, słaby o komforcie jazdy porównywalnym z bryczką konną. Potrafi być paliwożerny, jest ciasny w środku i nie ma żadnych “elektrycznych wspomagaczy”. Suzuki ma “coś” więcej do zaoferowania – w terenie nic go nie powstrzyma. Przejedzie tam, gdzie Patrol czy Land Cruiser będą bezradnie mielić kołami. Części do Samuraja są łatwo dostępne, choć do najtańszych nie należą. Trzeba będzie pogodzić się ze słabymi osiągami na utwardzonych drogach. Za egzemplarz z przełomu lat 80 i 90-tych zapłacimy 7-9 tys. zł.

Samurai SJ 413

Źródło: Auto Trader

Subaru Libero 1. generacji – mikrobus z napędem 4×4 i małym silnikiem? Subaru kpi sobie z poziomu oferowanego bezpieczeństwa, ale w zamian oferuje imponującą ilość miejsca. Nie ma problemów w dostępem do części, jednak są one drogie a serwis Subaru często unika napraw tego modelu. Warto jednak pokusić się o ten wybór, gdyż jest to konstrukcja, której nie spotkamy już na drogach. Jest to ciekawa alternatywa dla VW Transportera, choć nieco mniejsza. Egzemplarze pierwszej generacji kosztują 7-9 tys. zł, nowsze są … droższe o około 2 tys. zł. Naprawdę warto, bo to unikat.

Subaru Libero 1. generacji

Źródło: Auto Trader

Chrysler Le Baron 2. generacji – najtańsza możliwość posiadania amerykańskiego youngtimera. Dla Amerykanów to kompakt, dla nas to klasa średnia. Zawsze wyposażony w “automat”, który “kastruje” osiągi. To raczej wygodny pojazd do długich, ale nie szybkich tras. Części do niego są tanie, ale trudno je dostać “od ręki”. Wydając około 8-10 tys. zł otrzymujemy “leniwego” sedana z silnikiem V6 w dobrym stanie technicznym. W tym przypadku nie będzie “grzechem” zamontowanie instalacji gazowej, gdyż silnik jest łakomy na paliwo, ale ma prostą konstrukcję.

Chrysler Le Baron 2. generacji

Źródło: autofrenzy.net

Ford Sierra Mk 2 2.0 – alternatywa dla Mercedesa 190 i BMW 3 z niższej “półki”. Modele po liftingu napędza pancerny 8 – zaworowy, dwulitrowy silnik o mocy 115-120 KM, którego trwałość jest kilkukrotnie większa niż szybko korodujących blach. Sedan z tym silnikiem to idealny “driftowóz” dla początkujących, ale jego tylny dociążony napęd nie był wystarczającą zachętą do przesiadki z BMW E30. Skutek? Egzemplarz w nadwoziu sedan w dobrym stanie technicznym to wydatek ok. 5 tys. zł a kompletnie odbudowany – ok. 8-9 tys. zł. Coswortha i V6 w tej cenie nie kupimy.

Ford Sierra Mk 2 2.0

Źródło: sprzedajemy.pl

Dlaczego nie ma … ?

Niestety, zawiedli się Ci, którzy oczekiwali Mercedesów, Lexusów czy innych luksusów za te pieniądze. W tej cenie nie kupimy również małego GTI czy zadbanej dużej terenówki. Owszem, istnieje taka możliwość, ale będzie to “baza” do renowacji lub kompletnej odbudowy. Może kryć liczne niespodzianki w postaci rdzy, uszkodzenia napędu czy wnętrza, w którym z pewnością działy się dantejskie sceny. Ceny części jak ich dostępność mogą wystawić nas na ciężką próbę dlatego też musimy pogodzić się z pewnymi ustępstwami.

W zamian za rezygnację z “prestiżu” można wybrać “coś” sprawdzonego, co nie musi być drogie w utrzymaniu. Może  to być kompakt, mała terenówka, klasa średnia lub nietypowy mikrobus. Może to być “driftowóz” z tylnym napędem, limuzyna do spokojnej jazdy, uniwersalny wszędołaz czy innowacja wyprzedzająca swoje czasy. Mało? Znacznie większy wybór jest w następnej kategorii cenowej, czyli około 20 tys. zł. Z takim budżetem można “zaszaleć”, ale o tym już za tydzień. Zapraszamy!