Bajkowy świat Jakowa Sawczuka, część pierwsza

przez | 22 stycznia, 2022

Kiedy oglądamy zdjęcia francuskich samochodów z lat 20 i 30-tych, wtedy w opisie nadwozia pojawia się nazwisko projektanta – Saoutchik. W licznych źródłach czytamy, że był on cenionym twórcą karoserii w stylu art deco, stylu który zdominował motoryzację okresu międzywojennego. Saoutchik tworzył dla najdroższych marek tamtego okresu. “Jacques Saoutchik” to jednak tylko pseudonim, który miał kojarzyć się z francuskim pochodzeniem projektanta. Jego prawdziwe nazwisko to Jakow Sawczuk. Z pochodzenia był Rosjaninem (a właściwie Białorusinem).

Sawczuk urodził się w 1880 roku i już jako 26 – latek miał własny zakład, w którym “klepano” lub naprawiano karoserie. Pierwszym pojazdem, który według źródeł opuścił warsztat Saoutchika był Berliet 22CV z 1906 roku. Była to limuzyna z nadwoziem typu landauet (otwartą częścią nadwozia nad tylną kanapą) oraz otwartą częścią nadwozia z przodu. Szofer miał jedynie dach, brakowało mu drzwi oraz ochrony przed bocznym wiatrem i opadami. Pojazd stanowił doskonałą reklamę młodego rzemieślnika. Dzięki czemu Sawczuk zyskał kolejne zamówienia.

Jacques jeszcze jako Jakow Sawczuk

Źródło: belarusfeed.com

Jedyną przeszkodą dla rozwoju biznesu było nazwisko, które nijak kojarzyło się z Francją, do której Sawczuk przyjechał na przełomie XIX i XX wieku. Choć na szyldzie dumnie napisano francuską wersję nazwiska, to nadal w dokumentach nie było zmienione. Czy klientem rosyjskiego żyda mogła być francuska arystokracja i celebryci? Tak, ale ten musiał być Francuzem. Szansa na to, żeby nasz bohater stanie się “prawdziwym Francuzem” pojawiła się wraz z wybuchem wojny. Jakow wstąpił do armii – był żołnierzem, ale przede wszystkim kierowcą ambulansu, którym z frontu zwożono rannych żołnierzy.

Po wojnie jego zasługi zostały docenione. Dostał kilka odznaczeń oraz upragnione obywatelstwo, które pozwoliło na urzędową zmianę nazwiska na “właściwe”, kojarzone z typowymi francuskimi. Jakim cudem jego warsztat stał się sławny i wzrósł popyt na jego usługi? W tym pomogła aktorka Mary Pickford, która skorzystała z jego usług. Była jednym z zaledwie kilku klientów, których w ciągu roku obsługiwał jego warsztat. Tak oto powstał Delage z nadwoziem typu Town Car. Była to piękna limuzyna z otwartą częścią nadwozia dla szofera. Aktorka pojazd wywiozła do USA i użytkowała wraz z mężem.

Berliet z 1906 roku oraz Delage z nadwoziem Town Car (poniżej)

Źródło: coachbuild.com

Po tym fakcie całe Hollywood chciało mieć pojazd wyglądający jak dzieło sztuki. Amerykańscy celebryci zazdrościli Pickford – amerykańskie zakłady karoseryjne nie były w stanie zapewnić podobnego poziomu jakości ani podobnych materiałów. Karoseria wyklepana u Sawczuka cechowała się doskonałym spasowaniem oraz dopracowaniem detali.  Jej koszt – nawet 3 krotnie większy niż koszt podwozia klientów nie interesował. Rachunki wystawiane przez Saoutchika były opłacane w całości przy odbiorze – takie wrażenie na klientach robiły jego dzieła sztuki. Klienci nie uważali go za “typowego rzemieślnika”.

Do zakładów Saoutchika nie trafiały wyłącznie limuzyny. Przykładem był sportowy Mercedes 680S z 1928 roku, którego Sawczuk przykrył sportową karoserią w stylu art-deco. Powstały zaledwie 3 sztuki nadwozia typu “roadster torpedo”. Była to oryginalna hybryda dwóch popularnych, sportowych rodzajów nadwozia i pierwszy przypadek, gdy pojazd wyczynowy przystosowano do pełnienia funkcji grand tourera a nie odwrotnie. Do jego napędu użyto “standardowego” silnika o poj. 6.8 dm3 wyposażonego w kompresor – miał moc 180 KM, która gwarantowała wyczynowe osiągi.

Do dziś przetrwał jeden egzemplarz. Znajdował się w rodzinie Bedfordów (przed wojną byli właścicielami Standard Oil) przez prawie 80 lat. Dziś jest wyceniany na około 35 mln złotych. Dlaczego tak drogo? Poprawianie Mercedesa nie było i nie jest zadaniem łatwym, ale Jacques dokonał niemożliwego. Karoseria była jednocześnie sportowa i elegancka a wnętrze wykonano z największą dokładnością – prawdziwe drewno połączono ze skórą obszytą w charakterystyczny, “pękaty” wzór. Mercedes ujmuje go również w swoich źródłach historycznych, co nie jest regułą wśród takich konstrukcji.

Mercedes 680S Torpedo Roadster

Źródło: The Old Motor

Po tym śmiałym projekcie warsztat w Neuilly zyskał wiele zamówień. Przerabiano Cadillaki, Bentleye, Delage, Rollsy i inne najdroższe marki. Jeżeli standardowe zawieszenia lub ramy nie były odpowiednie – wtedy Saoutchik zlecał ich przeróbki innym warsztatom. W tym czasie zaczął współpracę z Dubonnetem – znanym producentem alkoholi i … zawieszeń do maszyn przemysłowych i samolotów. Po wydłużeniu podwozia standardowego modelu lub zmianie zawieszenia (w przypadku zwiększenia jego masy) pojazdy wracały do warsztatu na kolejne przeróbki. Ich ilość zależała od portfela i “widzimisiów” klienta.

Tak przygotowane pojazdy trafiały nie tylko do celebrytów, ale również na dwory królewskie ówczesnej Europy, Azji a nawet Afryki. Król Kambodży, Norwegii czy dalekiego Syjamu a nawet Szach Iranu nie mogli się mylić, podobnie jak bracia Bucciali, z którymi Saoutchik podjął współpracę przy projektowaniu karoserii dla przednionapędowych limuzyn i kabrioletów serii TAV. Ich karoserie były pełne kantów – w przeciwieństwie do następnego projektu, który był rewolucją w sposobie projektowania środków transportu. To już nie był “kanciak”, ale art-deco ery kosmicznej. Nazwano je … Xenia.

Bucciali TAV-8 projektu Saoutchik

Źródło: velocetoday.com

Xenia była popisem umiejętności Sawczuka oraz jego pracownika Jeana Andreau (który odpowiadał za pojazdy eksperymentalne Peugeota). Powstała na zamówienie Andre Dubonneta, z którego zakładami Saoutchik współpracował. Sauotchik czuł presję, miał stworzyć projekt jednocześnie luksusowy jak i futurystyczny – odpowiedni dla “kogoś”, kto produkuje części dla przemysłu lotniczego i został odznaczony “Legią Honorową”. Prace trwały krótko – cały proces projektowania i wykonania trwał zaledwie kilka miesięcy. Efekt był zaskakujący nie tylko dla Dubonneta, ale i dla całej branży.

Podwozie marki Hispano Suiza (modelu H6B z 1932 roku) przykryto karoserią przypominającą kadłub nowoczesnego samolotu. Nadwozie rozpoczynało się wąską maską, szyby i dach były zaokrąglone a szyby boczne zachodziły na dach. Tył był wąski, długi i płynnie schodzący do dołu. Kosmiczną technologią był zawias drzwi – ukryty wewnątrz nadwozia o mechanizmie wysuwającym je do tyłu. Mniej kosmiczny był napęd. Ten był zupełnie seryjny – 8 litrów, 160 KM i aluminiowa głowica to konstrukcja z końca lat 20-tych. Pomimo tego Xenia była pojazdem bardzo szybkim.

Bajkowy świat Jakowa Sawczuka, część druga