Bajkowy świat Jakowa Sawczuka, część druga

przez | 29 stycznia, 2022

“Xenia” należąca do Dubonneta

Źródło: coachbuild

Pod koniec lat 30-tych ilość zamówień przekraczała zdolności produkcyjne warsztatu. Nawet gwiazdy filmowe i celebryci tamtych lat byli skazani na cierpliwe czekanie w kolejce. Klienci przyjeżdżali zarówno z gotowym podwoziem Bugatti jak i tym pochodzącym ze znacznie tańszych Talbotów. Niestety widmo wojny przekreśliło dalszy rozwój zakładu. W 1940 roku Sauotchik był już 60 – letnim “starszym panem” i zakładem zaczął zarządzać jego syn. Ostatnie zamówienia wpłynęły w 1941 roku. Do końca 1945 roku zakład zajmował się głównie naprawami już istniejących modeli.

Po wojnie Sauotchik wycofał się z kierowania firmą – oficjalnie był szefem, ale to syn angażował się w działalność zakładu. Zakład ponownie zaczął prace projektowe w 1945 roku. Znaczną część klientów stanowili wtedy właściciele Talbotów. Seria T26 była wyraźnie tańsza od Bugatti przy zachowaniu podobnych osiągów. Na podwoziu Talbota powstał m.in. Town Car jak i Sport Coupe oraz wyczynowy Grand Sport z 1949 roku, w którym dla odmiany … skrócono rozstaw osi. Wersja przygotowana przez Saoutchika była zupełnie inna od projektu Figoni et Falaschi.

Talbot – Lago T26 Grand Sport SWB z 1949 roku

Źródło: coachbuild

Projekt Figoniego był podporządkowany aerodynamice a z przodu umieszczono trzy reflektory (jeden na środku). Saoutchik zaprojektował wąski, wysoki chromowany “grill”, symetryczny układ reflektorów oraz chromowaną listwę z tzw. “venti-points” umieszczonymi na błotnikach. W projekcie Figoniego tył był zabudowany, Saoutchik wstawił dodatkową szybę i poszerzył błotniki tak aby tył wydawał się lżejszy. Niestety, na przełomie lat 40 i 50-tych pojawił się pewien problem z dostawcami. Zaczęło ich brakować, co rynek powoli zaczął odczuwać.

Powojenny kryzys spowodował zamknięcie warsztatów, które współpracowały z Sawczukiem. Brak możliwości skrócenia lub wydłużenia podwozia spowodował ograniczenie oferty do zabudowy gotowego podwozia. Nawet Dubonnet – przedwojenny wspólnik i dostawca zawieszeń nie mógł wywiązać się z zamówień. Tymczasem zamówienia pochodzące z USA nadal napływały czego przykładami były kolejne Cadillaki, Isotty Fraschini oraz szybkie Pegaso opuszczające bramy pracowni. Najczęściej modyfikowane były karoserie “serii 62” – w tym kabriolet, który często zamawiały zamożne panie.

Właśnie taki Cadillac powędrował do znanej aktorki. Sauotchik spełnił marzenie Dolores del Rio i zrobił dla niej Cadillaka ze składanym dachem, białymi “falami” na błotnikach i olbrzymią ilością chromu na przednim pasie. Diana Dors (seksbomba lat 40-tych) zamówiła u niego Delahaye 175. Saoutchik projekt narysował i wykonał w 1949 roku a do dziś jest uznawany za kwintesencję stylu art-deco w motoryzacji. Był to wielki “bajkowy rydwan” z zabudowanymi przednimi błotnikami, niskimi szybami bocznymi oraz przekładnią marki Cotal.

Cadillac należący do Dolores del Rio (zdjęcie z 1949 roku)
oraz Delahaye 175 i Diana Dors (poniżej)

Źródła: Veloce Today

Na początku lat 50-tych powstał jeszcze piękny Talbot Lago dla Prezydenta Francji i Pegaso Z-102, które było najszybszym GT początku lat 50-tych. W tej marce Saoutchik upatrywał szanse na rozwój. Pegaso już w standardowej karoserii było dwukrotnie droższe od Ferrari a nowa karoseria niemal podwajała jego wartość. Ceną za unikatowość była grupa potencjalnych klientów ograniczona do zaledwie kilkudziesięciu osób.  Do 1954 roku dla hiszpańskiej marki stworzył wiele karoserii, w tym piękną berlinettę z drzwiami otwieranymi do tyłu oraz lekkiego wyczynowego roadstera.

Oryginalny projekt Wilfredo Ricarta czy Carrozzeria Touring zakłady Saoutchika przerabiały zgodnie z najbardziej absurdalnymi żądaniami klienta. Najlepszy przykład? Z-102 przygotowane dla barona Thyssena – Bornemiszy. Wnętrze tego projektu wykończono … skórą leoparda a większość przycisków i przełączników odlano ze złota. Odmiennie wobec poprzednich projektów, styl nadwozia był oszczędny i pozbawiony większości ozdób. Niestety, dla Pegaso bardziej opłacalna była produkcja pojazdów ciężarowych i autobusów co dla Saoutchika oznaczało problemy z zamówieniami.

Pegaso Z-102 z nadwoziem projektu Saoutchik

Źródło: pinterest

W tym okresie włoskie manufaktury karoseryjne przejmowały większość rynku. Włoskie projekty były tańsze i oszczędne w rysunku. Saoutchik był inny, nie korzystał z efektu skali – każdy swój pojazd postrzegał jak indywidualny projekt. Tymczasem taki np. Zagato czy Farina tworzyli serie nawet kilkudziesięciu takich samych nadwozi. Włosi na tych samych formach “klepali” kilkadziesiąt sztuk, Brytyjczycy i Francuzi prawie dla każdego projektu tworzyli oryginalne drewniane formy. To spowodowało zapaść francuskich i brytyjskich warsztatów. Z kilkuset przetrwało zaledwie kilkunastu.

Jacques zmarł w 1954 roku. W tym samym roku na wystawie w Paryżu pokazano kilka odmian Pegaso z nadwoziami wykonanymi w jego zakładzie. Był to ostatni publiczny pokaz oferty tej manufaktury. Na jego pogrzebie nie było ani jednego klienta, dla którego rzeźbił w arkuszach blachy na drewnianych formach. Pracownia funkcjonowała jeszcze przez kilka miesięcy po czym jego syn postanowił zamknąć podupadającą fabrykę. Ostatnie, zamówione w 1955 roku, sztuki sprzedano w pierwszych miesiącach 1956 roku. Tym samym zakończyła się pewna epoka w motoryzacji.

Co zostało po Saoutchiku? Kilkadziesiąt modeli, które w większości są wyceniane w milionach dolarów lub euro. Był on niekwestionowanym królem stylu art deco w motoryzacji. Był to najpiękniejszy okres w historii motoryzacji – nikt nie przejmował się normami technicznymi czy użytecznością. Liczyło się jedynie piękno. Dziś dzieła Saoutchika można podziwiać na konkursach elegancji lub na aukcjach. Są ozdobami wielu prywatnych kolekcji. Ciekawe czy ich właściciele wiedzą, że posiadają “białoruskie dzieło sztuki”? Dla Białorusinów Sawczuk jest jedną z najważniejszych osób w historii motoryzacji.

Bajkowy świat Jakowa Sawczuka, część pierwsza