Jak prowadzić Forda T?

przez | 31 maja, 2017

O Fordzie T napisano wiele. Może nawet aż zbyt wiele. Prostota konstrukcji, solidność oraz  uniwersalność – to najczęściej pojawiające się określenia. Najtańszy i najbardziej powszechny samochód swoich czasów a zarazem  jednocześnie posiadający bardzo specyficzny sposób prowadzenia. Podczas, gdy zdecydowana większość pojazdów tego okresu posiadała dobrze nam znaną technologię, Ford T wyposażony był w liczne pedały i dźwignie. Oto, w jaki sposób ówczesny kierowca prowadził najpopularniejszy samochód swoich czasów a właściwie w jaki sposób powinien.

Po pierwsze, zmiana biegu nie wymagała od kierowcy dobierania odpowiednich obrotów – co nawet dziś jest niewyobrażalne. A pedał „gazu”? Na próżno było go szukać, gdyż jego funkcję przejęła dźwignia z prawej strony kolumny kierownicy. Po przeciwnej (lewej) stronie znajdował się tzw. „przyspieszacz” zapłonu. W podłodze trzy pedały a po lewej stronie siedziska kierowcy dźwignia do uruchamiania hamulca ręcznego. Już sam widok rozmieszczenia wielu przyrządów w kabinie Forda T wprawiał kierowcę w zakłopotanie, ale nauka jazdy nie była bardzo trudna.

Więc ruszamy! Na początek należało zaciągnąć dźwignię hamulca ręcznego, który stanowił zabezpieczenie na wypadek, gdy Ford chciałby sam wybrać się na przejażdżkę. Następnie kluczykiem włączano „obieg prądu” w prądnicy umieszczonej wewnątrz koła zamachowego i włożyć małą korbę rozruchową w stosowne miejsce pod chłodnicą. Wysunąć cięgło, poprzez które gaźnik zasysał powietrze i energicznie zakręcić korbą. Silnik natychmiast zaczynał pracę – nigdy nie protestował. Tak oto Ford był gotowy do jazdy. Prawda, że proste?

Wnętrze i podłoga Forda T

1923_Ford_Model_T_UPS_interior

Model_T_pedals

Źródło: en.wikipedia.org

Gdy kierowca już wsiadł i zajął należne mu miejsce pierwszym, co należało zrobić było równomiernie ścisnąć dźwignie gazu i zapłonu znajdujące się pod kierownicą. Powodowało to wzrost obrotów silnika. Chcąc ruszyć naciskało się lewy pedał, po czym samochód powoli ruszał używając pierwszego, powolnego biegu. Następnie należało przesunąć dźwignię hamulca do przodu. Chcąc przyspieszyć wystarczyło puścić lewy pedał. Prędkość regulowało się dźwignią gazu, która była równie precyzyjna co pedał w “konwencjonalnych” samochodach.

Jazda na wprost była łatwa. Niestety pokonanie zakrętu wymagało zdecydowanego, ale krótkotrwałego wysiłku. Chcąc zatrzymać pojazd należało zaciągnąć hamulec ręczny, wcisnąć do połowy pedał lewy a prawym hamować obroty wały napędowego. Chcąc jechać do tyłu należało zaciągnąć hamulec do połowy, nacisnąć środowy pedał, (który to właśnie pełnił rolę wstecznego biegu) a następnie zacisnąć i trzymać dźwigienki gazu i zapłonu znajdujące się przy kierownicy. Nie bez przypadku wybrano taki sposób jazdy do tyłu.

To, co z pozoru było niekonwencjonalnym rozwiązaniem, chroniło kierowcę przed omyłkowym włączeniem biegu wstecznego. Ford T zanim jechał do tyłu musiał się całkowicie zatrzymać. Dzięki temu nie można było uszkodzić sprzęgła i skrzyni biegów, co często zdarzało się początkującym kierowcom „zwykłych” pojazdów. W dodatku każdy, kto miał zamiar kupić Forda T mógł pod okiem sprzedawcy nauczyć się jazdy w ciągu zaledwie kilkunastu minut. W każdym salonie sprzedaży była osoba odpowiedziała za demonstrację modelu T i podczas jazd próbnych tłumaczyła wszelkie “dziwactwa” tego pojazdu.

Choć początkowo mówiono, że prowadzenie modelu T wymaga trzech nóg, z czasem okazało się, że nie jest to wcale takie skomplikowane. System ten gwarantował większe bezpieczeństwo pasażerów oraz większą żywotność mechanizmów napędowych. Taki sposób prowadzenia nie zmienił się przez cały okres produkcji aż do 1927 roku, kiedy model T zastąpiono nowym modelem A. W Polsce w okresie międzywojennym specjalnie dla modelu T stworzono odrębną kategorię uprawnień do kierowania. Jednym z najbardziej znanych egzaminatorów na “Fordziki” był niezapomniany Witold Rychter.

Henry Ford i jego model T

028212800_1233072832_54db2a8a

Źródło: autostuff

W powszechnym żargonie wczesnych lat 20-tych funkcjonowało w Polsce pytanie, które zadawali sobie młodzi adepci szkół nauki jazdy: „ … a pan to kierowca? Czy tylko na Fordzie?”. „Fordziści” wcale się tym nie przejmowali, gdyż ich pojazd w praktyce okazywał się bardziej przyjazny w użytkowaniu niż nowocześniejsze konstrukcje. Ford T dał milionom ludzi szansę na spełnienie marzeń o własnym, choć niewielkim samochodzie. Dla nich z pewnością nie liczył się specyficzny sposób prowadzenia a to, że posiadali nie maszynę a przyjaciela, który służył im przez długie lata.