Renault i zdalny szpan

przez | 25 listopada, 2021

Historia centralnego zamka sięga lat 20-tych. Pierwsze modele wyposażone w to ułatwienie nie należały do tanich – tylko klienci najdroższych marek byli w stanie pozwolić sobie na otwieranie wszystkich drzwi jednym przekręceniem kluczyka. Dopiero amerykańska firma Packard na początku lat 50-tych wprowadziła centralny zamek do modeli popularnych. Amerykanie polubili wynalazek, ale Europa chciała czegoś więcej – skoro można otwierać jednym zamkiem to może lepiej wcale nie wsadzać kluczyka do zamka, ale jak to zrobić?

W latach 50-tych miniaturyzacji jeszcze nie było a przesyłanie danych falami radiowymi było możliwe jedynie … w ówczesnych filmach science – fiction. Dopiero wczesne lata 70 – te przyniosły zmiany w tym zakresie. Układ mikroprocesorowy był na tyle mały, że mógł być dołączany do kluczyka w postaci plastikowego pudełka wielkości paczki zapałek. Do jego zasilania wystarczała mała bateria, która zasilała zegarki elektroniczne. Wynalazek nie był doskonały, ale producenci zainteresowali się jego możliwościami. Pierwszym było Renault.

Pierwszym europejskim samochodem, który można było zdalnie zamknąć i otworzyć było Renault Fuego – zgrabne coupe powstałe na mechanizmach popularnej „18”. Choć już Renault 16 TX posiadało centralny zamek w drzwiach kierowcy, Fuego jako pierwsze dysponowało zdalnym sterowaniem. System opracowany przez Thomsona zadebiutował w 1982 roku. Nazwano go PLIP i powstał według patentu Phillippe Lipschutza. Na początku montowano go w najbogatszej wersji GTX, później był dostępny w tańszych odmianach oraz w Renault 20/30.

Reklama prasowa Renault Fuego

bg

Źródło: en.wikipedia.org

W momencie zakupu, wraz z kluczykiem do auta, klient otrzymywał mały sterownik z dwoma przyciskami. Moduł do przesyłania danych używał fal podczerwonych (IrDA) dlatego też powodzenie operacji zdalnego otwierania lub zamykania zależało  od odległości pilota od pojazdu i kąta jego nachylenia podczas “plipania”. Choć centralny zamek montowano wówczas w wielu luksusowych samochodach, Renault jako pierwsze nie wymagało operowania kluczykiem. Wszystko to za ułamek ceny, jaką potencjalny klient miał wydać u podobnie wyposażonej konkurencji.

Radość trwała do momentu kiedy w baterii znajdował się prąd. Gdy ten wskutek zabawy się zwyczajnie skończył należało otworzyć samochód w sposób tradycyjny. Na szczęście dla wybujałego ego właściciela Fuego przekręcenie kluczyka w jego drzwiach otwierało też drzwi pasażera i bagażnik. Dopiero wymiana baterii rozpoczynała zabawę od nowa. Sytuację komplikowała również każde odłączenie lub wymiana akumulatora – elektronika wówczas zaczynała mieć objawy grypy elektronicznej. Po prostu raz działała dobrze a kilka razy … wcale.

Elektronika centralnego zamka pozwoliła na skuteczniejszą obronę przed złodziejami. Wkrótce po debiucie Fuego Renault zaczęło pracę nad układem elektrycznym, który za pomocą sygnałów z pilota od samochodu mógł sterować również blokadą wtrysku paliwa oraz kierownicy. Równolegle złodzieje zaczęli pracę nad metodą przechwytywania sygnału, który dla ułatwienia im pracy charakteryzował się tym, że przesyłany w nim kod był ciągle taki sam. Dopiero w latach 90-tych zaczęto stosować inny, bardziej skuteczny system o zmiennym kodzie.

Kluczyk ze zintegrowanym modułem

1196989764e9bfe6a4a304

Źródło: bazarek.pl

Następca „pudełka” był konstrukcją bardziej zaawansowaną a przez to jeszcze bardziej zawodną. Postanowiono zintegrować pilot z kluczykiem tak aby połączyć funkcjonalność tego zestawu. Nowy model był ładny i przyjazny w obsłudze. Zamiast dwóch przycisków zastosowano sprytny system – pierwsze ściśnięcie kluczyka otwierało auto, drugie je zamykało. Znajdujący się wewnątrz kluczyka moduł elektroniczny był rozmiaru znaczka pocztowego i zasilany za pomocą dwóch baterii wielkości małej monety. Niestety pomysł okazał się zawodny.

Nowy model okazał się utrapieniem wielu kierowców. Zintegrowanie zamka z zabezpieczeniem przeciwkradzieżowym często utrudniało rozruch a wymiana akumulatora doprowadzała do obłędu elektronikę a w konsekwencji również właściciela. Sytuację poprawiło wprowadzenie w modelach na 1996 rok nowego typu pilota, który dysponował zmiennym kodem. Ten typ był bardziej odporny i nie chorował na problemy typowe dla starszej odmiany. Wyparła go dopiero plastikowa karta, którą Renault zaprezentowało w 2000 roku w “niezawodnej” Lagunie II.

Karta „wolne – ręce” była rozwinięciem inteligentnego kluczyka. Posiadała kilka przycisków oraz składany trzonek kluczyka, który w razie awarii otwierał zamek. Z niewielkimi zmianami moduł ten stosowany jest do dziś. Po 14 latach nie jest już wynalazkiem i jest na tyle dopracowany, że nie wprawia właścicieli Renault w załamanie nerwowe. Oczywiście, jeżeli Ci wcześniej zaopatrzyli się w co najmniej dwie zapasowe baterie i mikroskopijny wkrętak. To tak dla pewności.