O cierpliwości i nadziei

przez | 31 lipca, 2017

Według wielu “mądrości” cierpliwość to dobra cecha. Cecha, która pozwala nam osiągać cele. Na to potrzeba czasu – im cel ambitniejszy, tym musimy poświęcić więcej czasu i mieć większą cierpliwość. W miarę zwiększania zakresu obowiązków (i przyjemności) czasu i cierpliwości mamy coraz mniej. Nie chcemy czekać. Chcemy wszystkiego na już – nasze potrzeby są najważniejsze i choć czasem są dziwaczne nie godzimy się na żadne ustępstwa. Mamy dostać dokładnie to, czego oczekiwaliśmy. Płacimy – wymagany i nie ma żadnego “nie”.

A może jednak będzie? Co z tego, że mamy całą walizkę pieniędzy? Idąc do salonu otrzymujemy radosne wieści, że już za pół roku odbierzemy nasze nowe auto. Nie, nie będzie to Bentley, ale najtańsza Skoda lub Dacia. Czy to jest normalne? Nie jest. To jest kara za wybór modelu z korbotronikiem, bez klimatyzacji i ze stalowymi kołami. Na taką nas stać a może właśnie taką chcemy? W myśl zasady – “to czego nie ma to się nie psuje”, chcemy “coś” nowego i jesteśmy świadomi swojego wyboru. Producenci też są świadomi …

Jesteśmy cierpliwi, czekamy. Pół roku to jednak niewiele. Klienci Ferrari czekają nawet trzy lata. Nieważne, że mają miliony. Nawet wtedy sprzedawca może uznać, że klient nie jest godny posiadania nawet Californii, nie mówiąc o La Ferrari. Klienci Łady od prototypu do seryjnej “110-tki” czekali 7 lat, klienci Iż-a aż 12. Co z tego, że przez lata pokazywano im prototypy. Apetyt na nowoczesny model z 1979 roku nie jest ten sam w 1991 roku. Przez ten czas klient być może miał już kilka innych maszyn – nowoczesnych i niezawodnych.

Prawdziwą rekordzistką jest Alpine. Ta francuska manufaktura aż 21 lat potrzebowała na powrót na rynek. Ostatni model A610 był efektem powolnej ewolucji – od A108, poprzez A110 – królową tras rajdowych i kanciaste 310. Niestety wszystko (czyli pieniądze) kiedyś się kończą a 250 KM i karoseria z lat 80-tych nie były w stanie przyciągnąć klientów. Przez te 21 lat Alpine zajmowała się renowacją starych modeli a w zaciszu małego biura kilku inżynierów rysowało pierwsze szkice – tak dla zabawy, ale z nadzieją, że może “coś” z tego będzie.

Czekaliśmy na nią 21 lat

Źródło: Omni Auto

Na szczęście opłaciło się czekać. Nowa 110-tka jest lekka i zwinna – waży zaledwie 1080 kg. Ma mały, ale mocny silnik i spróbuje podkraść klientów Porsche. Alpine nie stoi na przegranej pozycji. Cayman jest ciężki i jego większy silnik nie daje mu przewagi. Nawet “niesforne maluchy” od Lotusa i Alfy mają powody do tego, żeby zacząć się starać o klienta. Do niedawna nie musiały. Były pewne, że nikt nie zagrozi ich pozycji i nie będą się dzielić “rynkowym tortem”. Tymczasem Alpine sama wzięła solidny kawałek. Bez pytania.

Mała Alpinka nie jest tak szalona na drodze jak MR-2. Nie zamiata tyłem i nie szuka drzewa za najbliższym zakrętem, ale prowadzi się jak turystyczne GT ukryte pod karoserią o znajomym kształcie. Jest nowoczesną wizją starego modelu – ma te same linie i podobne proporcje. Od swojej poprzedniczki jest dwukrotnie cięższa, ale nadrabia dwukrotnie mocniejszym napędem. Zatem nikt nie powinien wypominać jej, że jest gruba. Chyba, że zrobią to lżejsza Alfa i prawdziwy “chuderlak” w tym segmencie czyli Lotus.

Nowy model pojawił się w momencie, gdy dotychczasowi klienci osiągali “wiek srebrny”. Teraz to ich dzieci miały zostać klientami. Lub nawet wnuki, dla których Alpine był to pojazd znany z kronik rajdów. Był też ulubionym niebieskim “resorakiem”, ale niewielu z nich doświadczyło radości z jazdy jaką daje mały, lekki i stosunkowo mocny model z silnikiem umieszczonym za fotelem i z tylnym napędem. Teraz nawet mogą to zrobić legalnie, gdyż nowy model jest bezpieczny dla kierowcy i dla środowiska.

Czy znajdą się na niego klienci? Pewnie tak. Czekali niemal ćwierć wieku zatem mają wobec niego wielkie oczekiwania. Chcą tego samego co ich ojcowie czy dziadkowie tyle, że w bardziej bezpiecznej formie. Chcą też podładować swój telefon z “jabłuszkiem”, “jeżynką” lub innym koszem na śmieci w logo. My też chcielibyśmy doczekać się nowego Poloneza, Warsa czy nawet Tarpana. Jeżeli nie, to przynajmniej wielkoseryjnej produkcji naszego “Skarbu” z Kutna. Na nią czekaliśmy dłużej, bo aż 30 lat. Polacy są cierpliwi.

Na nią czekaliśmy 30 lat

Źródło: AMZ

Obecna Pani Premier powiedziała, że Polska nie jest brzydką panną na wydaniu. Syrenka w sumie też nie jest brzydka i jest w całości polska. To polska kobieta. Jej nikomu nie wydamy. Byliśmy cierpliwi przez 30 lat i teraz mamy szansę żeby powrócić do dawnych lat. Mamy pieniądze zatem nic nie stoi na przeszkodzie panie Morawiecki, prawda? Powoli zaczynamy doceniać to co nasze. Od dawna liczyliśmy na to, że dobre czasy naszej motoryzacji powrócą. Skoro Alpina powróciła w wielkim stylu to i nasze FSO na to zasługuje.