Pie….., nie kupię

przez | 28 marca, 2022

Za 5 marek można zrobić wojnę? Można. Dowodem tego były raty na Volkswagena, z których sfinansowano część działań wojennych. Czy można zatrudniać przymusowych pracowników za miskę ryżu? Tak, co udowodnił Mercedes, BMW czy Ford korzystając z darmowej siły roboczej podczas II Wojny Światowej. Czy można produkować czołgi i samoloty w fabrykach samochodów? Można. Czy potomkowie zbrodniarzy wojennych mogą dziś cieszyć się szacunkiem i uznaniem wśród elit przemysłowców? Oczywiście. Piszę o tym w swojej książce.

Przytoczę to jeszcze raz:

“(…) od zakładów Forda na terenie rzeszy, przez rodzinkę Quandtów aż po Louisa Renault, który jawnie kolaborował z nazistami – lista jest długa i obejmuje również zakłady Boscha, MAN-a, Mercedesa i wielu innych. Tymczasem historia lubi się powtarzać. Wartość ludzkiego życia w czasie wojny była sprowadzana poniżej poziomu słupków na diagramie ekonomicznym. Słowem – wiocha, żenada i wykorzystanie czasu wojny do gigantycznych zysków. Dziś to trochę … słabe, szczególnie, że świadomość ludzi jest coraz większa”.

Dziś można zapytać czy większość marek niemieckich i Renault dzięki swoim biznesom w ZSRR (słowo użyte celowo) finansuje bomby, które spadają na ukraińskie przedszkola i szpitale? Mocne? Nie, nie moc tego pytania jest ważna, ale odpowiedź. To po prostu interesy. Zarabianie pomimo norm społecznych i brak odpowiedzi na oczekiwania społeczne rodzi bojkot. To ostatnio modne słowo. Po prostu nie kupię, nie dam Tobie swoich pieniędzy gdyż Ty część ich oddasz kurduplowi ze szpiczastym nosem. który za nie kupi bomby. Te spadną komuś na dom.

Harald Quandt (u góry) z matką, znanym ojczymem i przyrodnim rodzeństwem

Źródło: money.pl

Prosta zależność ekonomiczna dziś jest świetnie rozumiana. Klienci nie tankują na radzieckich stacjach. Ich sieci są w całej Europie. Zwykle jest tam nieco taniej niż na Lotosie czy Orlenie, ale paliwo to jest gorszej jakości. Dochodem z jego sprzedaży właściciel stacji musi podzielić się z radzieckim oligarchą, który z kolei większość dochodów odda szajce dyktotorka z KGB. Ten z kolei przeznaczy je na spełnienie swoich urojeń i snów o potędze, których nigdy nie było i nigdy nie będzie.

Świadomość sponsorowania terrorystów, nawet pośrednio, w obecnym czasie działa na klientów tak mocno, że łatwo o ich odzew. Przykładem tego są antykampanie przed polskimi sklepami “Liroya Merlina” i kilkoma innymi sieciami sklepów. To właśnie przed sklepem budowlanym powieszono transparent, na którym było napisane “10% naszych dochodów przeznaczamy na bombardowanie ukraińskich przedszkoli”. Jeżeli reklama jest dźwignią handlu to taki przekaz jest dla niej łopatą. Brawo!

Może czas na producentów pojazdów? To przecież miliardowy biznes a fabryki z racji niskich kosztów pracy często buduje się w krajach zarządzanych przez wariatów i wojskowe hunty. Kto ich wybrał? Sami się wybrali. Mimo wątpliwych standardów demokratycznych można było prowadzić interesy to równie łatwo można je z stamtąd “zwinąć” z korzyścią dla klientów, którzy dysponują większym portfelem niż typowy mieszkańcy bananowej repliki czy samozwańczego “mocarstwa” z dochodem na poziomie Burkina Faso.

Czy klienci zbojkotują producentów, którzy nie chcą zrezygnować z produkcji w ZSRR? Wyobraźmy sobie, że klienci nie chcą kupić Renault, Mercedesów czy BMW. Wyprodukowane egzemplarze miesiącami zalegają place i nikt o nie nie dba. Smutny widok, ale jest jak najbardziej realny. Wyobraźcie sobie klienta flotowego z zasobnym portfelem i odpowiedzialnością społeczną, który zostawi swoje pieniądze u Toyoty a nie u VW. Piękny widok, mądry wybór i świadomość, że zrobiło się “coś” dobrego. Fajny “ten uczuć”.

“U nas znajdziesz wszystko do zbombardowania szpitala”

Źródło: Portal Spożywczy

Fakt, w tym czasie tysiące klientów nie będzie mogło kupić nowego samochodu jest mniej irytujący. Przecież przed decyzją można sprawdzić skąd pochodzą części a nawet gotowy egzemplarz. Producent również był świadomy, że inwestując w niepewnych warunkach może dostać po tyłku. I właśnie dostaje – z każdej strony. Trzeba było być świadomym ryzyka a nie narzekać po fakcie. Nie można było produkować w Polsce? Może lepiej trzeba było produkować u Kima? Tak, tam też montuje się licencyjne twory samochodopodobne.

Tak na koniec. Ostatnio rozmyślałem nad zakupem nowej “Daćki” dla celów śmigania wokół komina. Wojna zmieniła moje plany wydatkowe. Renault chyba nie rozumie tego, że przez swój upór hamuje popyt na swoje produkty. Fakt, że po silnych naciskach zatrzymano produkcję w radzieckich zakładach, ale historia pokazała, że właściciele tego “lewarkowego moloha” współpracują z każdym – nawet z prawdziwymi niemieckimi nazistami. Dacia to część Renault i po prostu oberwała rykoszetem. Wolę swoje Daihatsu.

Dlaczego dawna nazwa lub z małej litery? Nie każdy zasługuje aby pisano o nim DUŻYMI LITERAMI. Każdy z Nas wie, że pod nowym nazwiskiem może kryć się stara menda.

Zdjęcie nagłówkowe: Sebastian Stankiewicz, Rzeszów News